Ten "drań" jest najczęstszym powodem wizyt w gabinecie terapeutycznym, zdecydowanie przebija wszelką konkurencję.....co zrobić? Już taką mamy naturę, że od najmłodszych lat potrzebujemy mądrego, czułego zaopiekowania się lekiem. A jeśli jako dzieci nie doświadczyliśmy, nie nasiąkneliśmy czułym zaopiekowaniem się nami przeżywającymi lęk, jeśli poziom lęku był gigantyczny i wszechogarniający - to najprawdopodobniej zapamiętaliśmy - już na poziomie ciała - ten "wzorzec" i ten stan obezwładnienia i bardzo często nauczyliśmy się uciekać przed tego typu doznaniami.
Boimy się bać! Boimy się swojego lęku. Unikamy swoich doznań związanych z doświadczeniem niewygody, bezsilności i samotności w tych doznaniach i fundujemy sobie, całkiem niechcący - spiralę lęku: im więcej niechcianych doznań i impulsów tym silniejsza obrona i unikanie przeżywania lęku więc finalnie silniejszy lęk i utwierdzanie tego stanu w naszych ciałach.
Lęk to nie tylko ogólny niepokój, drżenie ciała, ucisk w klatce piersiowej, drętwienie, mrowienie kończyn, bezsenność - to także lękowe, natrętne myśli, że coś złego, "niechcianego" się wydarzy, albo: "coś bardzo złego się dzieje". Bardzo męczący ten lęk i naprawdę bardzo nie-chciany.
Niestety ucieczka nie daje niczego...niczego dobrego, poza nakręcaniem tej spirali. Ciało utrzymywane w stanie lęku - pobudzenia adrenaliną, noradrenaliną, kortyzolem, czyli hormonami stresu - nie czuje się najlepiej.
Co zatem z tym zrobić? Skoro nie banie się, nie uciekanie przed tymi doznaniami to...?
Nie ma rady...trzeba się z tym wszystkim pomalutku zacząć spotykać. Na bank wypróbowałaś setki znanych tobie metod "zaradczych" i skoro nadal to czytasz to chyba nie zadziałały w stu procentach, a może wcale?
Uczenie się przyjmowania doznań lękowych w towarzystwie terapeuty to pierwsze czego naprawdę się uczymy w tym temacie. Nie wystarczy sobie powiedzieć: "będzie dobrze", "panuje nad tym", trzeba naprawdę ten niesforny lęk uznać, wziąć na kolana i wsłuchać się o co mu chodzi. To metafora ale mniej więcej w tym kierunku podążam wspólnie z klientem, który pragnie zintegrować się z doznaniami, przed którymi dotąd uciekał, które separował, które odrzucał!
Jeśli boli cię bark, ręka lub noga to przecież idąc do lekarza nie prosisz aby ci ją odcięto, prawda? Raczej nie przychodzi ci to do głowy, przynajmniej jako pierwsze. Szukasz lekarstwa, przyczyny i pomocy, by przestało boleć. Emocje są częścią ciebie - tak jak twoje organy i kończyny - nie chodzi o to by to "amputować". Chodzi o to, by dotrzeć do przyczyn, jeśli jest to możliwe i włączyć z powrotem tą straumatyzowaną część ponownie do ciebie ale w taki sposób by to tobie służyło a nie uwierało jak wcześniej. Potrzebujesz zatem zrozumienia, świadomości tego co się tak naprawdę dzieje a nie dalszej separacji - to na pewno nie pomaga.
I co ważne, nie musisz być mega odważna by spotkać się ze swoim lękiem! Najczęściej - na początku, potrzebujesz kogoś życzliwego kto zejdzie razem z tobą do tej ciemnej piwnicy;)
© 2025 Proudly created with Beata Skoneczko
© 2025 Proudly created with Beata Skoneczko