"Zupełnie nie wiem jak w skrócie opowiedzieć co mi się przydarzyło....wiem tylko, że opowiedzenie o tym jest ważne, przynajmniej dla mnie samej i może też dla tych, którzy mieli podobnie....Jestem pierwszym dzieckiem swoich rodziców. Byli bardzo młodzi jak mnie mieli, nie byli ze sobą dobrze zaprzyjaźnieni...chyba nigdy tak naprawdę nie byli przyjaciółmi. Nie tworzyli harmonijnego związku. A dodatkowo sami mieli mnóstwo swoich emocjonalnych supłów, mnóstwo lęku....tak myślę....
Mama spowita była swoją mgłą traumatycznego dzieciństwa. /Tata zresztą też. / Chyba nie czuła się ani ważna ani nazbyt kochana. Mając mnie sama potrzebowała wsparcia, miłości, uwagi, troski i zainteresowania. Skąd miała mi to dać nie mając? Nie dostałam więc ani obecności - czułej i ciepłej ani adekwatnych reakcji na moje potrzeby. Pustka.....zimna pustka wokół - rozciągała się jak lodowaty północny wiatr...Ale chyba najtrudniejsze było to porzucenie spowodowane tym, że ta mała dziewczynka w mojej matce była wiecznie o mnie zazdrosna, (że w ogóle jestem, że mogłabym ściągnąć czyjąkolwiek uwagę na siebie, uwagę, której potrzebowała ona), była zaciekle walcząca o strzępy bycia ważną nawet kosztem mnie....Tak wiec to nie tylko uczucie pustki...ale także dojmującej samotności, porzucenia, przekroczenia.....Byłam sobie "użyta" na potrzeby jej głodu, do zaspokojenia jej potrzeb.....Czułam się jak wydmuszka, pusta w środku, jak spróchniałe drzewo.....Nic mnie nie wypełniało...Wiało we mnie tym mroźnym wiatrem.
I chciałam nie-być, zniknąć...Nawet nie miałam marzeń, że ktoś mnie przygarnie, chciałam nie-być. Wrócić do Domu - czymkolwiek mógłby on być - ale nie czułam go tu, gdzie jestem.
W każdym razie to moje całe życie to jedna wielka podróż do siebie - czyli do domu - do tej siebie, która jest ponad czy poza - traumą rozwojową (poza pustką nie-widzenia, nie odzwierciedlania, nie towarzyszenia mi w czułej i ciepłej obecności).
Cały ten mój powrót czy droga wracania jest o tym jak można narodzić się znów ale już do siebie samej, do miłości własnej, do Prawdy o sobie, która nie jest kontynuacją doświadczeń dziecięcych ale eksploracją świadomości o swojej Obecności, Egzystencji, Duszy...zwał jak zwał....To odkrywanie wciąż i wciąż na nowo jak kontekst moich pierwszych lat tutaj, na Ziemi, w tym ciele, w tej rodzinie jest pretekstem, punktem wyjścia do szukania siebie-prawdziwej i tej Miłości, która - jestem przekonana - mnie stworzyła i mnie prowadzi.
I to jest niesamowity proces! Piękny! Warty każdej "przeszłości", wart zachodu....
Ten proces budzenia się do siebie nie da się porównać z niczym innym na tej Ziemi. Nie ma takiego kraju, takiego pejzażu, takiej relacji, nie ma ani jednej doświadczanej zmysłowo tu rzeczy, która równałaby się z odkrywaniem prawdy o sobie i swojej tu Esencji.
Gdyby nie rozwojowa trauma, doświadczenie tego trudu - nie byłoby we mnie iskry do poszukiwania i do odrodzenia. Dlatego teraz po tym wszystkim mogę powiedzieć: tak, życie to dar! moje Ja - to mój Dom, tam gdzie mieszka ta niepojęta Tajemnica. I to, co było kiedyś pustką, lodem - teraz po transformacji jest moim piecykiem, moim słońcem, moją ukochana Krainą, gdzie kocham, odpoczywam, gdzie żyję. I gdzie chce mi się to nieść dalej, szerzyć, zasiewać i się tym cieszyć;) Aho!!"
Jak kogoś ten tekst nie zachęci do rozwoju...to już nie wiem:)
© 2023 Proudly created with Beata Skoneczko
© 2024 Proudly created with Beata Skoneczko